Szarlatan zwany internetem

Wielu chorych ludzi, zamiast do lekarza, bierze siatkę i idzie do sklepu po warzywa, owoce i zioła. To nic zdrożnego, ważne, aby cud terapie, czy rady trenera indywidualnego nie zastępowały diagnozy postawionej przez doświadczonego lekarza.

Czy trzeba winą za stan rzeczy obarczać internautów? Bynajmniej, badań medycznych nie opisuje się w medialny sposób. Z reguły są przesączone naukowym żargonem, tabelami do interpretacji i metodami analizy, które należy wziąć pod uwagę. Wiele może się zagubić w tłumaczeniu - przez przypadek lub brak zrozumienia.

Przykład? Opublikowany w czasopiśmie medycznym JAMA Internal Medicine materiał naukowy zatytułowano "Porównanie śmiertelności szpitalnej i odsetka readmisji w przypadku pacjentów Medicare leczonych przez lekarzy mężczyzn oraz lekarzy kobiety". Internet przejął tę wiedzę i zakomunikował, że… kobiety-lekarze są lepsze od mężczyzn.

- Tracimy długie minuty korygując dezinformację i reedukując pacjentów - powiedziała dr Shilpi Agarwal lekarz rodzinny, która po ukończeniu George Washington University School of Medicine, zaangażowała się w walkę z internetową pseudowiedzą na temat metod leczenia. Agarwal dodaje: niezależnie od naszych wysiłków pacjent coraz częściej wątpi w to, co mu zalecimy.

Lekarz twierdzi, że niektórzy pacjenci wiodą z medykami spór o to, czy kupione suplementy są w stanie wyleczyć utratę wagi, depresję, a nawet cukrzycę. Niektórzy za tabletki zapłacili po kilkaset dolarów i mają nadzieję, że nowe metody leczenia będą działać.

Fałszywe informacje medyczne sprawiają, że pacjenci niepotrzebnie boją się leczenia i często opóźniają kontakt z lekarzami.